Tajemnica Bezg?owego Konia, стр. 9

Rozdzial 5. Zaczyna sie poszukiwanie

– Fantastyczne! – wykrzyknal profesor Moriarty, a oczy mu blyszczaly. – Nie ma zadnej watpliwosci, mlody czlowieku, te znaki to krolewski herb Kastylii!

Bylo piatkowe popoludnie i Trzej Detektywi znajdowali sie w gabinecie profesora Moriarty’ego w Hollywoodzie. Rano Jupiter zatelefonowal do Alfreda Hitchcocka i slawny rezyser wskazal swego przyjaciela, Marcusa Moriarty’ego, jako tutejszego eksperta numer jeden w dziedzinie historii Hiszpanii i Meksyku. Pan Hitchcock zgodzil sie zatelefonowac do profesora i poprosic go, by spotkal sie z chlopcami. Zaraz po szkole poprosili Hansa, zeby ich zawiozl pod dom profesora.

– Ten pokrowiec niewatpliwie nalezal do krola Hiszpanii na poczatku szesnastego wieku – mowil profesor. – Gdzie go znalezliscie?

Jupiter powiedzial mu o posagu i zapytal:

– Czy ten pokrowiec jest dostatecznie stary, zeby byc pokrowcem miecza Cortesa?

– Miecz Cortesa? – profesor zmarszczyl czolo. – Alez tak, pokrowiec jest z tego samego okresu co miecz. Ale, rzecz jasna, miecz Cortesa zaginal wraz z don Sebastianem w 1846 roku. Chyba ze… nie powiecie mi, ze znalezliscie rowniez miecz!?

– Nie, prosze pana – odpowiedzial Bob.

– W kazdym razie jeszcze nie! – usmiechnal sie Pete.

– Panie profesorze, gdzie mozemy znalezc informacje o tym, co dokladnie stalo sie z don Sebastianem w 1846 roku? – zapytal Jupiter. – Gdzie znajduja sie relacje takze z innych wydarzen w tych czasach?

– Zdaje sie, ze Towarzystwo Historyczne w Rocky Beach posiada wszystkie dokumenty rodziny Alvarow – powiedzial profesor. – Maja tam rowniez kopie niektorych dokumentow armii Stanow Zjednoczonych z okresu wojny amerykansko-meksykanskiej. Dokumentow zwiazanych z tym rejonem. Towarzystwo Historyczne to na pewno miejsce, gdzie znajdziecie najbardziej kompletne archiwa miejscowej historii.

Chlopcy podziekowali i zbierali sie do wyjscia.

– Zobaczycie, ze studia nad 1846 rokiem beda interesujace – powiedzial jeszcze profesor. – Wojna amerykansko-meksykanska byla dosc dziwnym epizodem w historii Kalifornii… i Ameryki.

– Dlaczego? – zapytal Bob.

– Rzad Stanow Zjednoczonych wypowiedzial wojne Meksykowi w maju 1846 roku, co, jak sie uwaza, bylo proba zagarniecia Meksyku wraz z Kalifornia. Wielu Kalifornijczykow nie czulo sie dobrze pod rzadami meksykanskimi. Przewaznie byli to osiedleni tu jankesi, ale rowniez niektorzy starzy hiszpanscy rancheros. Tak wiec, gdy amerykanskie okrety wojenne zajmowaly na poczatku wojny najwazniejsze porty kalifornijskie, niemalze nie napotykaly oporu. Zolnierzom wyznaczano pozniej miejsca stacjonowania wzdluz calego wybrzeza; wielu sposrod nich bylo ochotnikami amerykanskiej ekspedycji odkrywczej Johna C. Fremonta. Tak sie zlozylo, ze Fremont przebywal w tym czasie w Kalifornii, a jego zolnierze jeszcze przed wypowiedzeniem wojny zachowywali sie jak najezdzcy.

– Tak, uczylismy sie w szkole o majorze Fremoncie – wtracil Bob.

– Jak wiec mowilem, porty nie stawialy oporu i wszystko odbylo sie spokojnie. Oczywiscie byli i tacy ranczerzy, ktorym nie podobala sie nowa sytuacja, ale nie stworzyli oni zorganizowanej opozycji. Potem dowodca jankesow, ustanowiony przez Fremonta komendantem Los Angeles, zaczal postepowac bezprawnie, aresztujac miejscowych ranczerow i upokarzajac ich bez potrzeby. Wkrotce spoleczenstwo zbrojnie powstalo. Przypuszczam, ze don Sebastian Alvaro byl ofiara niefortunnej polityki komendanta. Gdyby przezyl, bralby zapewne udzial w walce, jaka sie rozpetala. Rodzina Alvarow byla lojalna wobec Meksyku. O ile wiem, syn don Sebastiana walczyl z amerykanskim najazdem w Meksyku, w armii meksykanskiej. A wracajac do Kalifornii: zmagania wojenne trwaly tu zaledwie pare miesiecy, po czym Kalifornia zostala opanowana przez Amerykanow. Meksyk zrzekl sie jej oficjalnie na rzecz Stanow Zjednoczonych z koncem wojny w 1848 roku.

– Rany, to musialy byc emocjonujace czasy – powiedzial Pete. – Pomyslcie, prawdziwa wojna na naszym wlasnym podworzu!

Profesor Moriarty surowo spojrzal na Pete’a.

– Wojna byc moze jest przezyciem ekscytujacym, ale na pewno nie jest przyjemnoscia. Dziekuj Bogu, ze zyjesz w spokojnych czasach.

Pete zawstydzil sie i profesor powiedzial juz lagodniej:

– Przypuszczam, ze doznacie, chlopcy, i tak wielu emocji. Jesli dobrze zrozumialem, macie powody sadzic, ze miecz Cortesa jest wciaz w Rocky Beach, i szukacie go?

– Nie, prosze pana, to tylko przypuszczenie oparte na przeczuciu – powiedzial Jupiter.

– Ach, tak. Myslalem zawsze, ze skoro tak dlugo nie widziano miecza, jest to jedynie legenda. W kazdym razie bedzie dla mnie bardzo interesujace wszystko, co uda wam sie odkryc.

– Z przyjemnoscia o wszystkim pana zawiadomimy – powiedzial Jupiter i raz jeszcze podziekowal profesorowi za pomoc.

Gdy wyszli na dwor, padal lekki deszcz. Musieli zaczekac na Hansa, ktory pojechal zalatwic jakas sprawe dla wujka Tytusa. Schronili sie pod drzewem;

– Profesora Moriarty’ego niezle podekscytowal ten miecz – powiedzial Pete. – Pewnie wielu by sie podniecilo.

– Tak – Jupiter zmarszczyl czolo. – Wiecie, chlopaki, w miare moznosci nie wspominajmy lepiej nikomu o mieczu Cortesa. Obawiam sie, ze wzbudziloby to u roznych ludzi chec odszukania go. Mamy teraz niemal pewnosc, ze pokrowiec nalezy do miecza Cortesa. Sa wiec calkiem realne szanse znalezienia go w okolicach Rocky Beach.

– Idziemy teraz do Towarzystwa Historycznego? – zapytal Bob.

– Tak, mysle, ze to nasz nastepny krok.

– Czego tam bedziemy szukac, Jupe? – spytal Pete.

– Nie wiem dokladnie. Jesli moje przeczucie jest sluszne, to trzeba nam dowodu, ze zdarzenia 1846 roku nie przebiegaly tak, jak ludzie mysla.

Deszcz wzmogl sie wlasnie, gdy zajechal Hans i Trzej Detektywi stloczyli sie w szoferce obok roslego Bawarczyka. W Rocky Beach Hans wysadzil ich przed Towarzystwem Historycznym i odjechal zalatwic nastepna sprawe. Chlopcy weszli spiesznie do budynku.

W cichych pokojach pelnych ksiazek, dokumentow i starych drukow nie bylo nikogo oprocz dyzurnego historyka. Znal dobrze chlopcow i sporo o nich wiedzial, usmiechnal sie wiec na powitanie.

– Coz to chca rozwiklac mlodzi Sherlockowie tym razem? Ktos tam zgubil kota czy tez pracujecie nad jakas wieksza sprawa?

– Tylko tak duza, jak mie… – zaczal z przechwalka w glosie Pete.

Jupiter nadepnal mu na noge, wywolujac okrzyk bolu przyjaciela.

– Przepraszam – powiedzial Jupiter jakby nigdy nici usmiechnal sie do historyka. – Nie mamy zadnej sprawy, pomagamy tylko Bobowi zebrac materialy do pracy szkolnej o rodzinie Alvarow.

– Owszem, mamy kartoteke Alvarow – poinformowal historyk.

– Moze ma pan rowniez raporty armii amerykanskiej, dotyczace don Sebastiana? – zapytal Jupiter niedbale.

Historyk mial obie kartoteki. Kazda z nich byla duzym kartonowym pudlem, wypelnionym papierami. Chlopcy patrzyli na nie zafrasowani.

– Kartoteka armii to tylko dokumenty z 1846 roku – powiedzial historyk z usmiechem. – Ludzie w owych czasach bardzo lubili pisac raporty.

Chlopcy zataszczyli obie kartoteki w zaciszny kat.

– Ja przewertuje kartoteke Alvarow, a wy dokumenty armii. Spisywano je po angielsku – zdecydowal Jupiter.

Przez nastepne dwie godziny sleczeli nad kartotekami, szukajac jakiejs wzmianki o don Sebastianie Alvaro lub o mieczu Cortesa. Historyk, zajety katalogowaniem nowych dokumentow, zostawil chlopcow w spokoju. Nikt tez wiecej nie wchodzil do cichych, pelnych ksiazek pokojow. Jedynym dzwiekiem byly westchnienia Pete’a, wydawane po przejrzeniu kolejnego nudnego raportu.

Po dwoch godzinach przejrzeli obie kartoteki do konca i mogli zastanowic sie nad tym, co znalezli. Bob i Pete mieli trzy dokumenty, a raczej wspolczesne kopie oryginalow z 1846 roku, Jupiter zas jeden pozolkly list.

– Jest to list, ktory don Sebastian napisal do swojego syna – wyjasnil. – To wszystko, co udalo mi sie znalezc, ale chyba to jest wazne. Don Sebastian pisal ten list w domu w Rocky Beach, gdzie trzymano go w areszcie. Jego syn byl oficerem armii meksykanskiej i przebywal w miescie Meksyk.

– O czym w nim mowa, Jupe? – zapytal Pete.

– To w starodawnym hiszpanskim i ciezko mi odczytac – wyznal Jupiter kwasno. – Zdaje mi sie, ze pisze tylko, ze go amerykanscy zolnierze aresztowali i uwiezili w domu nad oceanem. Jest tu cos o odwiedzajacych i ze wszystko inne jest w porzadku, i ze zobaczy swego syna w zwyciestwie nad najezdzca. To moze byc aluzja do ucieczki, ale nie mam pewnosci. List nosi date 13 wrzesnia 1846 roku i nie ma w nim ani slowa o mieczu.

– O rany, Jupe, przeciez byl w areszcie. Moze uzyl jakiegos szyfru, czy czegos w tym rodzaju – powiedzial Pete.

– Tak, moze tak byc – przyznal Jupiter. – Lepiej poprosmy Pica, zeby nam przetlumaczyl list slowo po slowie, a potem…

– Nie wiem, czy to moze miec jakies znaczenie – przerwal Bob, potrzasajac jakims wojskowym dokumentem. – To jest list napisany przez armie amerykanska do syna don Sebastiana, Josego, po jego powrocie do domu. Rzad Stanow Zjednoczonych wyraza ubolewanie z powodu tragicznej smierci don Sebastiana w czasie proby ucieczki 15 wrzesnia 1846 roku. Stwierdza sie, ze zolnierze nie mieli innego wyjscia, gdyz don Sebastian byl uzbrojony i stawial opor. Gdy go zastrzelono, wpadl do oceanu. Zameldowal o tym sierzant James Brewster i potwierdzili to kapral William McPhee i szeregowiec S. Crane. Pelnili sluzbe w budynku, w ktorym wieziono don Sebastiana.

– To wszystko wiemy. Pico nam mowil – powiedzial Pete.

Jupiter jednak wygladal na zaintrygowanego.

– Ten list nie potwierdza calej historii Pica. Co z…

– Do listu jest dolaczony oryginalny raport sierzanta Brewstera – powiedzial Bob posepnie. – Podaje te same fakty co list, z tym ze mowi takze, ze don Sebastian byl uzbrojony w… miecz!

Jupiter i Pete byli zdruzgotani.

– Sierzant przypuszcza, ze miecz zostal przemycony przez kogos z odwiedzajacych – mowil dalej Bob. – Tak wiec don Sebastian chyba naprawde wpadl do morza wraz z mieczem.