Tajemnica Kaszl?cego Smoka, стр. 35

Rozdzial 20. Alfred Hitchcock podaje pomocna dlon

Kiedy dwa dni pozniej Pete, Bob i Jupiter weszli do przestronnego mieszkania Alfreda Hitchcocka, slynny rezyser siedzial przy duzym, okraglym stole i czytal gazete. Nie odrywajac od niej oczu, wskazal im wolne krzesla.

– Siadajcie, chlopcy – powiedzial. – Przepraszam, ze kaze wam czekac, ale chcialbym doczytac do konca ciekawy artykul.

Trzej Detektywi rozsiedli sie bez slowa. W koncu pan Hitchcock usmiechnal sie i odlozyl gazete.

– I coz, znowu sie wam udalo – powiedzial. – Jestescie po prostu niesamowici! Daje wam prosty cynk, ze zaginal pies mojego starego przyjaciela. I co sie dzieje? Odnajduje sie nie tylko jego piesek, ale i pare innych. A wlasnie przed chwila przeczytalem w dzienniku z Seaside doniesienie o zagadkowym obrabowaniu duzego banku. Tytul artykulu brzmi: “Skruszeni zlodzieje rezygnuja z lupu! Dyrekcja banku zaintrygowana ich przekornym zachowaniem”. Czy to nie jest przypadkiem wasza robota? Nie moge sie polapac w tej plataninie!

Jupe odchrzaknal.

– Tak, rzeczywiscie. Oni chcieli takze… to znaczy… tak, w pewnym sensie my jestesmy odpowiedzialni za to wszystko.

Pan Hitchcock rozesmial sie.

– Jupe, szczerze podziwiam twoja skromnosc. Wolalbym poczekac jednak z wyrazeniem mojego uznania do momentu, az calkowicie zrozumiem, w jaki sposob udalo sie wam rozwiklac zagadke tych zaginionych psow.

– Tak naprawde, prosze pana – odparl Jupe – w rozwiazaniu tej zagadki bardzo nam pomogl ten stary film ze smokiem, nakrecony przez pana Allena, ktory moglismy obejrzec dzieki panu.

– Ciesze sie – stwierdzil rezyser. – Pamietam, iz powiedzieliscie mi wtedy, ze rzeczywiscie staneliscie oko w oko z jednym z tych fantastycznych stworzen.

– Naprawde tak bylo – odezwal sie Pete. – Ale na szczescie wyszlismy z tego calo i mozemy o tym opowiedziec. Bo mimo ze smok byl nieprawdziwy, znalezlismy sie w porzadnych opalach.

– Nie do wiary! – mruknal pan Hitchcock. – Prawdziwe zagrozenie ze strony smoka, ktory okazal sie nieprawdziwy. Bardzo bym chcial uslyszec o tym.

Bob wyciagnal swoj notes. Opowiedzial, jak to na poczatku dochodzenie utkwilo w slepej uliczce, i w jaki sposob udalo sie im wpasc na trop, ktory w koncu doprowadzil do rozwiazania wyjsciowej zagadki. Pan Hitchcock sluchal z wielkim zainteresowaniem.

– Ten pan Shelby naprawde wyglada na pomyslowego i nieszablonowego faceta – powiedzial. – Nie przeslyszalem sie przypadkiem? Czy on rzeczywiscie tak chetnie zrezygnowal z doprowadzenia do konca swego bezblednego planu zrabowania zlota wartego pare ladnych milionow dolarow, poniewaz nie chcial zrobic krzywdy ani wam, ani tym psiakom?

– Tak – odparl Jupiter. – Przez caly czas karmil te psy i zachowal wszystkie przy zyciu. Musial tylko aplikowac im srodki uspokajajace, zeby byly cicho i nie wchodzily mu w droge. Powiedzial nam, ze mial zamiar je uwolnic, opuszczajac na dobre jaskinie w smoku wyladowanym zlotem.

Kiedy bracia Morganowie pouciekali, mogl nas przeciez zmusic pistoletem do udzielenia mu pomocy w wyniesieniu zlota. Mogl zabrac wystarczajaco duzo, zeby stac sie bogatym czlowiekiem. Nie musial wcale zabierac calych dziesieciu milionow dolarow.

Przez chwile znakomity rezyser pociagal w milczeniu swoja fajke.

– I naprawde planowal oddalic sie z pomoca tych braci Morganow w smoku, kazac mu plynac w nocy pod woda?

Jupe potakujaco skinal glowa.

– Wydawalo mi sie, ze smok jest za lekki, ale on zaplanowal wczesniej wykorzystanie zlotych sztab jako balastu. Kiedy na poczatku testowal smoka w wodzie, jako balastu uzyl kamieni. I to wtedy wlasnie pan Allen zobaczyl go na brzegu. Wyszedl rozejrzec sie za Korsarzem w momencie, gdy smok wracal z probnego plywania.

– A przeziebienie Shelby'ego wystarczylo wam do wyciagniecia wniosku, ze musial on maczac palce w calej sprawie?

Jupe usmiechnal sie niesmialo.

– Kiedy rozmawialismy z nim w jego domu, mial okropny kaszel. Tak wiec kiedy uslyszalem kaszlacego smoka, natychmiast skojarzylem sobie te dwa przypadki. Pozniej dopiero stwierdzilem, ze smok wydaje takie odglosy, podobne do kaszlu, kiedy dlawi mu sie silnik na wolnych obrotach. Bylo to po czesci spowodowane zawilgoceniem instalacji elektrycznej podczas licznych prob podwodnych.

– Ale ten tajemniczy, chrapliwy glos, podobny do ducha z zaswiatow, ktory ostrzegal was przez telefon, nalezal do Shelby'ego?

Jupe kiwnal glowa.

Na twarzy Alfreda Hitchcocka odmalowalo sie lekkie zaklopotanie.

– Mimo wszystko, Arthur Shelby nie wyglada mi na zdeklarowanego zloczynce. Jak to sie stalo, ze zwachal sie z takimi typkami, jak ci Morganowie?

– Wiedzial, ze maja sprzet potrzebny do ratownictwa morskiego, i znal ich jako twardych facetow, gotowych podjecia sie kazdej roboty. Potrzebowal ich pomocy do prac przy urzadzaniu wielkiej groty, do przebicia sie przez betonowa sciane tunelu do piwnic banku, no i do wyniesienia zlotych sztab. Kiedy zaoferowal im milion dolarow za udzial w skoku, nie wahali sie ani chwili.

– A w jaki sposob zamierzali przeniesc zloto z pograzonego pod woda smoka na poklad ich stateczku?

– Mieli sprzet do nurkowania i kiedy Shelby znalazlby sie pod woda wystarczajaco daleko od brzegu, zamierzali wziac smoka na hol i odciagnac go ich holownikiem na pelne morze. A potem, znalazlszy sie poza zasiegiem widocznosci, planowali wynurzyc smoka na powierzchnie i przeladowac sztaby na statek. Po czym wziac kurs do Meksyku.

Pan Hitchcock kiwnal ze zrozumieniem glowa.

– A skad w ogole ten pomysl ze smokiem?

– Stad, ze Shelby znal pana Allena i wiedzial, ze w przeszlosci krecil on filmy ze smokami, zeby straszyc widzow. Widzi pan, na poczatku Shelby traktowal to jako oryginalny sposob na splatanie zartobliwego figla sasiadowi. Dopiero kiedy dowiedzial sie o zlozeniu w miejscowym banku sporej ilosci zlotych sztab, zdecydowal sie na zrobienie skoku. Pomyslal, ze da sie latwo przerobic smoka na funkcjonalna lodz podwodna. Doskonale odpowiadal on jego nieortodoksyjnemu stylowi myslenia i nadawal sie do realizacji zabawnego pomyslu wywiezienia bankowego zlota na morze przez stary tunel. Jego plan spalil na panewce tylko dlatego, ze smok wydal sie nam nazbyt dziwaczny i postanowilismy zbadac jego tajemnice.

– Nigdy bym nie przypuszczal, ze pan Shelby ma dosc pieniedzy, aby zbudowac cos tak skomplikowanego, jak ten smok.

Bob odwrocil kilka kartek w swym notesie.

– Przeoczylem jedna stronice – wyjasnil. – Pan Shelby opowiedzial nam, ze paru jego przyjaciol pracuje w wytworniach filmowych. Niektorzy z nich lubia, tak jak i on, konstruowac rozne dziwne urzadzenia. Powiedzieli mu, ze w jednym z magazynow zamierzaja zniszczyc takiego filmowego smoka, zeby zrobic miejsce na inne rekwizyty. Pan Shelby wybawil ich z klopotu. Pojechal tam i wzial go od nich, przewiozl w kawalkach na miejsce i zmontowal na nowo.

Pan Hitchcock zmarszczyl brwi.

– Czy on mial kola?

– Nie – odparl Bob. – Panu Shelby'emu trafila sie jeszcze jedna okazja. Znalazl w Pasadenie porzucone podwozie ruchomej platformy, pozostalej po paradzie Swieta Rozy. Ojcowie miasta byli mu wdzieczni za odholowanie starego wraka. No i zamontowal na nim filmowego smoka.

– Hmmmm. Sprytny facet – powiedzial pan Hitchcock. – Ale jak to sie stalo, ze Shelby dowiedzial sie o wielkiej grocie i o tunelu, podczas gdy moj przyjaciel Henry nie mial o nich pojecia, mimo ze jego dom stoi prawie dokladnie nad nimi?

– Shelby wiedzial o istnieniu tunelu od dawna, od czasu, gdy pracowal jako inzynier w Biurze Planowania. Ale to tylko poczatek. O wejsciu do tunelu dowiedzial sie pozniej, i to przez przypadek.

Wejscie do wielkiej groty zostalo zasypane osunieciem sie skarpy podczas trzesienia ziemi, ktore zdarzylo sie na wiele lat przedtem, zanim zarowno pan Allen, jak i Shelby zamieszkali w tej okolicy – ciagnal Jupe. – Pewnego dnia Shelby, spacerujac po plazy, zauwazyl pekniecie w skalnej scianie. Zaczal kopac w tym miejscu i odkryl grote i tunel. Potem zatrudnil Morganow, ktorzy pomogli mu wybudowac wewnetrzna sciane. Zrobil to dla zmylenia przypadkowych przechodniow, ktorzy mogliby natrafic na wejscie do groty. Nie chcial, zeby zapuszczali sie dalej, do tunelu.

– Czy to Morganowie pomogli mu takze zamaskowac wejscie podrabianymi skalami? – zapytal pan Hitchcock.

– Tak. To tez bylo dobrze obmyslone. Zeby nie zwrocic czyjejs uwagi, zrobili wszystko od wewnatrz. Dopiero kiedy zasadnicza konstrukcja byla gotowa, usuneli ukradkiem, noca, skalne rumowisko i wstawili maskujace wszystko glazy i odpryski skal.

Pan Hitchcock kiwnal z uznaniem glowa.

– A te zalamujace sie schody, na ktore natrafiliscie pierwszego dnia… to tez byla sprawka Morganow?

– Nie chcieli, aby ktos przypadkiem pokrzyzowal im ich plany – odezwal sie Pete. – Podcieli wiec schody, aby odstraszyc ludzi od schodzenia na plaze. Ze swego holownika widzieli, jak spadalismy z nich na dol. A kiedy stwierdzili, ze wcale nas to nie zniechecilo, przyplyneli do brzegu i zaczeli celowac do nas z kuszy. Przypuszczali, ze to wystarczy, aby odstraszyc nas na dobre od tego miejsca.

– Rozumiem. Ale wspomnieliscie, ze obaj oni znikneli w tej pierwszej, malej jaskini. Udalo sie wam wyjasnic te zagadke?

Bob znowu zanurkowal nosem w swych notatkach.

– Weszli do tego samego dolka, do ktorego ja przypadkowo wpadlem. Nie byla to zadna kurzawka, ale prawdziwe podziemne jeziorko, troche tylko blotniste. Dzieki skafandrom i aparatom tlenowym przedostawali sie nim do innego wyjscia, ktore znajdowalo sie w wielkiej grocie w poblizu tunelu. Tak samo, jak sie pokonuje syfony przy badaniu podziemnych grot. Bylo to drugie wejscie do groty, uzywane przez nich za dnia. Nie chcieli zwracac niczyjej uwagi ani ryzykowac zbyt czestego wstrzasania wielkiej skaly, wiszacej nad zamaskowanym wejsciem. Nawiasem mowiac, nie pokazali sie wiecej po ucieczce z groty ostatniej nocy. Przypuszczam, ze wstydzili sie tego napadu strachu, jaki ich opanowal.

– Specjalnie tego nie zaluje – powiedzial pan Hitchcock. – A ta cienka rurka, w ktora dmuchal Shelby, zeby otworzyc albo zamknac sztuczna sciane? Czy ona dzialala na zasadzie ultradzwiekow?