Tomek na Czarnym L?dzie, стр. 59

ZAKONCZENIE

Maly parowiec wolno plynal ku wschodowi wzdluz polnocnych wybrzezy Jeziora Wiktorii. Na skapanym w sloncu pokladzie pod plociennym palankinem spoczywal na lezaku Tomek Wilmowski. Obok niego siedzial bosman Nowicki pykajac krotka fajke. Tomek wydobyl z podrecznej torby blok listowy, oparl go na kolanach i zaczal pisac. Bosman usmiechnal sie domyslnie. Pochylil sie ku Tomkowi. W miare jak chlopiec pisal, czytal zdanie po zdaniu:

“Jezioro Wiktorii, styczen 1904 roku.

Droga Sally!

Przeszlo cztery miesiace uplynelo od czasu, gdy wyslalem do Ciebie ostatni list. Obiecalem wtedy napisac nastepny po zakonczeniu lowow na goryle i okapi. Nie przypuszczalismy wowczas, ze cala wyprawa potrwa tak dlugo. Chociaz przytrafilo sie nam wiele nieprzewidzianych wypadkow, cale lowy zakonczylismy nadzwyczaj pomyslnie. Obecnie plyniemy po Jeziorze Wiktorii parowcem, ktory opuscimy w Kisumu. Stamtad pojedziemy koleja do Mombasy, gdzie ma juz oczekiwac na nas “Aligator”, statek pana Hagenbecka, przystosowany do przewozu dzikich zwierzat.

Ciekawi Cie zapewne, jakie schwytalismy okazy. Otoz mamy piec sloni. Wprawdzie zlowilismy siedem, lecz tatus wypuscil dwa z nich do lasu, poniewaz nadzwyczaj trudno bylo je oswoic. Dalej wieziemy cztery mlode zyrafy, jednego starego i jednego mlodego nosorozca, ktorych zdobycia omal nie przyplacilem zyciem. O tym jednak wspomne pozniej. Mamy rowniez trzy lwy, dzika swinie, dwa lamparty, trzy goryle (samca, samice i male rozkoszne gorylatko), jednego okapi, kilka szympansow, koczkodany i inne jeszcze gatunki malp. Ponadto otrzymalem dwa mlode hipopotamy od kabaki, tj. krola Bugandy.

Jak widzisz, parowiec, ktorym obecnie plyniemy, przypomina biblijna arke Noego. Jezeli tylko uda nam sie dowiezc pomyslnie wszystkie zwierzeta do Europy, bedziemy prawdziwymi krezusami. Na prosbe tatusia, pan Hunter, nasz przewodnik i tropiciel, zgodzil sie towarzyszyc nam az do Hamburga. Stalo sie to konieczne ze wzgledu na moj wypadek podczas polowania na zyrafy. Zwierzat nalezy troskliwie dogladac, a tymczasem od trzech miesiecy jestem tylko ciezarem dla zapracowanych towarzyszy.

Musze Ci teraz opisac, jak to sie stalo. Otoz chcialem, w tajemnicy przed wszystkimi, samodzielnie schwytac nosorozca. Nie mowiac nic nikomu zastawilem dwie pulapki. Przypadek zrzadzil, ze w legowisku przebywala cala rodzina nosorozcow skladajaca sie z samca, samicy i mlodego. Samiec i maly nosorozec zostaly unieruchomione w pulapkach, a tymczasem samica, nie mogac ich oswobodzic, wpadla w prawdziwy szal. Gdy wracalismy z polowania na zyrafy, wyskoczyla niespodziewanie z gaszczu. Kon przestraszyl sie, zaparl sie nogami w ziemie i padl przebity wielkim rogiem nosorozca przygniatajac mnie jednoczesnie. Wierny Dingo rzucil sie na rozjuszona bestie, by odwrocic jej uwage. Nosorozec ranil poczciwca i bylby mnie stratowal na smierc, gdyby nie pan Hunter, ktory zastapil mu droge i polozyl go celnym strzalem.

Dlugo wazyly sie moje losy. Jak twierdzi kochany bosman Nowicki “smierc ciagnela mnie za jedna nogawke spodni, a oni za druga”. Dopiero po czterech tygodniach poczulem sie lepiej. Oczywiscie nie bylo juz mowy, abym bral udzial w lowach badz dogladal zwierzat. Jeszcze i teraz nie wolno mi sie zbytnio meczyc, totez wiekszosc czasu spedzam na lezaku.

Poczciwy Dingo rowniez zostal otoczony troskliwa opieka. Juz po tygodniu zapomnial o wypadku i bral dalej udzial w lowach. Ojciec moj wynajal angielski parowiec kursujacy po Jeziorze Wiktorii. Dzieki temu uniknelismy dlugiego i meczacego transportowania zwierzat ladem, a jednoczesnie umozliwia mi to tak pozadany obecnie wypoczynek.

Nie sposob opisac wszystkich naszych przygod w Afryce. Jest to kraj prawdziwych kontrastow. Obok olbrzymow Watussi mieszkaja tu najnizsi ludzie swiata. W dzungli Konga zyja ludzie-lamparty, ktorych okrucienstwa wyludniaja cale okolice. Gdy opowiem Ci o nich w sposobnej chwili, z trudem bedziesz mogla uwierzyc w te nieprawdopodobna historie. Nawet male mrowki tocza tu regularne wojny z termitami. Przyroda plata figle. Pocisz sie straszliwie w stepie w okolicy rownika i spogladasz jednoczesnie na gore pokryta wiecznym sniegiem i lodowcami. Co krok to inna niespodzianka!

Opowiem Ci wiele po powrocie do Londynu. Wyprawa nasza bowiem napotykana najrozmaitsze trudnosci i niebezpieczenstwa. Z takimi jednak towarzyszami, jak bosman Nowicki, pan Smuga, pan Hunter i tatus, mozna zwalczyc wszystkie przeszkody. Wiele bym dal, aby byc rownie dzielnym i odwaznym jak Oni!

Nie chcialem pisac o pewnym wydarzeniu, lecz bosman Nowicki, ktory zaglada mi przez ramie i odczytuje ten list, domaga sie, abym wspomnial chociaz, ze stoczylem prawdziwa bitwe z ludzmi-lampartami. Niestety, wbrew mej woli zostalem zmuszony do walki z ludzmi. Jedyna dla mnie pociecha jest fakt, iz byli to fanatyczni mordercy.

Rozpisalem sie i moglbym teraz pisac bez konca o naszych najrozmaitszych nieprawdopodobnych przygodach przezytych podczas afrykanskiej wyprawy. Chcialbym sie dowiedziec, kiedy przyjedziesz do Anglii?

Musze sie przyznac, ze obecnie, gdy musze wypoczywac po niebezpiecznych przejsciach, bardzo czesto powracam mysla do naszego pobytu w Australii. Stale przypominam sobie dni spedzone w domu Twoich Rodzicow, ktorzy byli dla mnie tacy dobrzy i serdeczni. Troche nawet tesknie. Tak bardzo chcialbym znowu zobaczyc sie z Toba! Napisz mi wiec wszystko o sobie i Twoich Rodzicach, dla ktorych zalaczam moc serdecznych pozdrowien od nas wszystkich, a od Pana Bosmana w szczegolnosci.

Czekam, naprawde niecierpliwie czekam na Twoj dlugi list.

Tomasz Wilmowski

P. S. Twoj i moj kochany Dingo takze niecierpliwie na Ciebie czeka.

Tomek.