Tomek w grobowcach faraon?w, стр. 86

*

Ostatnia noc podrozy statkiem Tomasz spedzil z ojcem na pokladzie. Mieli sobie wiele do powiedzenia. Obu ogarnela tak samo silnie fala smutku i tesknota za przeszloscia, rodzina, krajem…

– O czym myslisz, ojcze? – spytal Tomasz.

– O walce… O tym, ze cale moje zycie jest walka. I ze taki sam los zgotowalem tobie.

– Sam go wybralem, ojcze. I wierze, ze nie na darmo. Wrocimy kiedys razem do Polski.

– Czasem w to watpie – smutek brzmial w glosie Wilmowskiego.

– Ja nie watpie nigdy!

– Ty… Moze wrocisz. Jestes jeszcze mlody…

– Nie mow tak. Wrocimy razem, ojcze. I to juz niedlugo.

Przed switem dolaczyli do nich Sally i Nowicki. Marynarz wskazal na blednace i rozowiejace na wschodzie niebo.

– Ech! Slonce wszedzie wschodzi inaczej. Ale najpiekniej u nas, na Powislu…

Sally zas, usmiechajac sie tajemniczo, powiedziala:

– Moi drodzy! Znowu snil mi sie Ozyrys…

– No i… – Nowicki nie pozwolil jej dokonczyc i az sie wstrzasnal na samo wspomnienie snu o Ozyrysie.

– No i nic! – zartobliwie przekomarzala sie z nim Sally. – Usmiechal sie po prostu.

W rozmowe niespodziewanie wlaczyl sie Smuga, ktory palac swa fajke, przysluchiwal im sie juz od dluzszej chwili.

– A nie przyszlo wam do glowy… – zaczal z namyslem i przerwal.

– Co takiego? – zaciekawil sie Tomasz.

– Czy nie przyszlo wam do glowy, ze “faraon” uciekl?

Pytanie zawislo nad nimi jak miecz. Inne naplynelo najcichszym szeptem, niczym echo dawno wypowiedzianych slow:

“Czy znasz historie Egiptu? Nie chcesz ze mna mowic…”