Tomek w grobowcach faraon?w, стр. 54

*

Zmierzchalo. Wilmowski, Smuga i Rasul z daleka dostrzegli ognisko, uslyszeli spiew. Podjechali blizej do kilku rozbitych na piasku namiotow. Spiew umilkl, a przy ognisku pozostal jeden tylko mezczyzna. Pozostali skoczyli za namioty. Szczeknely zamki strzelb. Rasul zeskoczyl na ziemie. Rzucil cugle Smudze i podszedl do stojacego w blasku ogniska czlowieka.

– Salaam – pozdrowil go.

Tamten dumnie skinal glowa. Uspokoil sie wyraznie na widok policyjnego munduru, ale nie nakazal wyjsc z ukrycia swoim ludziom. Smuga i Wilmowski nie zsiedli wiec z koni, gotowi do siegniecia po bron. Rasul rozpoczal rozmowe, ktora od razu tlumaczyl Wilmowskiemu i Smudze.

– Wedruja po sol. Sa bardzo nieufni. Byli w Luksorze na targu. Na pustyni nie spotkali Europejczykow. Nie, nie pozwoli zajrzec do namiotow. To ich wlasnosc. Hm, nawet grozi! Wie, ze ma do czynienia z przedstawicielem wladzy. “Twoje prawo nie dla synow pustyni” – mowi. To taki pustynny szejk, dumny ze swej niezaleznosci. Mowi, ze jest jak pustynny wiatr. Jutro stad zniknie.

– To podejrzane – szepnal Wilmowski.

– Moze tylko zastanawiajace – sprostowal Smuga. – Tacy sa Beduini, niezalezni jezdzcy pustynni.

Rasul wycofal sie powoli i dosiadl konia.

– Trzeba bedzie wrocic tu jutro – powiedzial.

Wilmowski zamierzal protestowac, gdy dobieglo ich szczekanie psa. Poznali Dinga, ktory wpadl przed ognisko. Wydarzenia potoczyly sie z szybkoscia blyskawicy. Cisze smagnal strzal. Beduin, ktory mierzyl do psa z flinty, chwycil sie za ramie. Smuga z dymiacym jeszcze rewolwerem stal przy szejku, przykladajac mu lufe do skroni. Wilmowski zdazyl zeskoczyc z konia i ukryty za nim mierzyl z karabinu w kierunku namiotow. Rasul uniosl ku gorze dlonie i glosno wzywal do spokoju. Jakby tego wszystkiego bylo za malo, nagle pojawil sie zdyszany Patryk.

– Wujku! Ja… – jego piskliwy glos niespodzianie rozladowal napiecie.

Wilmowski przywolal psa. Dingo przywarowal, ale skomlil niespokojnie.

– Tomek, piesku? Tomek! – powtarzal Wilmowski. Pies zaskowyczal. Ciagle weszyl.

– Janie! Pies cos poczul.

– Niech szuka! – rzucil Smuga.

Szejk nakazal swoim ludziom spokoj. Patryk obserwowal wszystko rozszerzonymi ze zdumienia oczyma. Rasul nadal z rekoma uniesionymi ku gorze wciaz zapewnial o pokojowych zamiarach.

– Szukaj! – rzekl wreszcie zdlawionym glosem pobladly z wrazenia Wilmowski.

Pies zaszczekal i pobiegl do namiotu szejka. Wilmowski opuscil bron i poszedl za nim.

– Uwazaj na nich, Rasul – powiedzial i wszedl do namiotu za psem. Wewnatrz byly dwie kobiety. Jedna karmila piersia dziecko. Nic nie wskazywalo na obecnosc jakiegokolwiek mezczyzny. Dingo weszac, wskoczyl na jedna ze skrzyn. Tymczasem pojawil sie szejk ze swym uzbrojonym cieniem – Smuga. Wilmowski poczul na czole krople potu. Smuga na widok psa skowyczacego na duzej skrzyni zbladl. Przywolal go, pchnal szejka rewolwerem i gestem nakazal mu uchylic wieko. Usmiechajac sie dziwnie, krnabrny Beduin uczynil to. Dingo stanal na tylnych lapach i siegnal zebami, jakis przedmiot.

Byla to gurta na wode. Wilmowski z ulga otarl pot z czola i spojrzal na Smuge. Ten gestem wskazal szejkowi wyjscie. Wilmowski wzial gurte i wyszedl za nimi.

– Znalezlismy to! – rzekl do Rasula. Wtem wlaczyl sie Patryk:

– Wujku! Ja… To ja wiem! Poznaje! – zawolal. – To ten worek, co nam zostawili. Wujek Tom wzial go z woda, gdy poszedl po pomoc.

Rasul wypytywal szejka. Ten wzruszyl ramionami, ale gdy policjant kazal mu pakowac manatki i zagrozil aresztowaniem, zaczal opowiadac. Gurte znalezli na pustyni, gdy wracali z Luksoru.

– Pojedziesz z nami! Pokazesz, gdzie!

Szejk, wciaz pod czujna opieka rewolweru Smugi, zarzucil ich lawina slow. Rasul cierpliwie cos tlumaczyl.

– Grozi mu, ze zaaresztuje caly oboz, bo gurta nalezala do Europejczyka, ktorego szukamy – powiedzial Wilmowskiemu Smuga.

– Moze wiedza cos wiecej – podsunal Wilmowski.

– Poczekajmy! – odpowiedzial Smuga. – Zdajmy sie na Rasula. Sledztwo, podjete przez Rasula niczego nie wykazalo. Policjant byl przekonany, ze szejk nie klamie: Beduini znalezli gurte na pustyni, niedaleko od Doliny Krolow. Czy Tomek ja wyrzucil, gdy zabraklo wody? A moze przywlokl ja tu jakis szakal? Jeszcze raz dokladnie przeszukali okolice wokol miejsca, gdzie zostala znaleziona. Nie bylo zadnych sladow. Dingo rowniez nie podjal tropu.

Nieublagana prawda przedstawiala sie juz jasno. Dlugo nie mogli sie z nia pogodzic. Tomasz Wilmowski przepadl w piaskach Sahary. Pochlonela go pustynia. Stracili nadzieje na znalezienie go zywego. Pragneli wiec odnalezc chociaz cialo, by je godnie pochowac. Ale i to okazalo sie niemozliwe. Ostatecznie usypali na malym cmentarzyku kop tyj skini pamiatkowy kopczyk. I tam, nad tym symbolicznym grobem, Smuga zlozyl swa przysiege:

– Tomku! Slubuje ci! Nie spoczne, dopoki nie odnajde “faraona”. A gdy to uczynie, przyjde tu i opowiem ze szczegolami, co z nim zrobilem… Tak mi dopomoz Bog!

– Tak mi dopomoz Bog! – zawtorowal Nowicki.

Wilmowski milczal. Sally lkala. Ale oboje mysleli to samo. Opuszczali Luksor niemal chorzy z bolu i nienawisci.