Tomek w grobowcach faraon?w, стр. 18

Patryk w Babilonie [64]

O wszystkich doroslych uczestnikach kairskiej przygody smialo mozna by powiedziec, ze zwiedzanie zabytkow i poszukiwania, prowadzone w ciagu ostatnich dni, wypelnialy im czas bez reszty, nawet jesli nie zawsze przynosily zadowalajace efekty. Inaczej bylo z Patrykiem, ktory wciaz czekal, ze wydarzy sie cos “naprawde” waznego, cos co bedzie zwiazane tylko z nim, z jego misja. Byl szczesliwy i bezpieczny, ale przeciez wyruszyl z ubogiego domu i zniosl juz tak wiele trudow, bo swiecie wierzyl, ze podobnie jak ojciec i dziadek znajdzie “skarb” [65] . “Jezeli daje sie wszystko, wszystko sie otrzymuje” – o tym byl przekonany. W momencie kiedy cala jego nadzieja i cala rozpacz mialy okazac sie czyms daremnym, spotkal ludzi, ktorzy okazali mu zyczliwosc. Zaufal im i pokochal ich. Mial wraz z nimi brac udzial w niebezpiecznej wyprawie. Ale dla niego, jak dotad, nic sie nie dzialo.- Dorosli przyjaciele szostym zmyslem wyczuwali te rozterke, choc wedlug nich wszedzie tam gdzie byl Patryk, od razu dzialo sie za wiele. Mieli wobec chlopca cos w rodzaju poczucia winy, zwlaszcza Smuga, od dawna bardzo juz do niego przywiazany, i kapitan Nowicki, ktory od razu polubil malego “urwisa”. Obaj wybierali sie wlasnie, w ramach kolejnej wyprawy po informacje, do najstarszej dzielnicy Kairu, zamieszkanej w wiekszosci przez Koptow, nielicznych w Egipcie chrzescijan, ktorzy wywodzili sie w prostej linii od starozytnych Egipcjan [66] . Postanowili zatem zabrac ze soba Patryka i na ile to mozliwe, uatrakcyjnic mu te wycieczke.

Udali sie najpierw do centrum Kairu, skad przejechali elektrycznym tramwajem az do koncowego przystanku. Tutaj natychmiast zostali otoczeni przez poganiaczy oslow, polecajacych swoje uslugi. Kazdy zachwalal jak mogl swe stworzenie. Czasem lamana angielszczyzna, po francusku lub wlosku, najczesciej jednak po arabsku, a wiec… gestami:

– Najpiekniejszy osiol Kairu – wolal jeden z hammarow [67] .

– Moja zwierza szybko, szybko! – krzyczal drugi, wskazujac swego osiolka.

– Jechac ostroznie i powoli ze mna – zachwalal inny.

– Bezpieczny osiolek, bezpieczny osiolek – natretnie powtarzal ktorys.

Pozostali tloczyli sie, przepychali, gestykulujac i zapraszajac gestami. Przestraszony Patryk chwycil za reke poteznego Nowickiego i wtulil sie w niego. Nad chaosem zapanowal Smuga, podnoszac nagle glos. Kilka arabskich, ostrych slow uspokoilo tlum.

– Patryku! Na ktorym osiolku chcesz jechac?

Zza bezpiecznej oslony ramion Nowickiego chlopiec juz od dosc dawna przygladal sie niewiele od siebie starszemu poganiaczowi, ktory nie mogl dostac sie nawet w poblize podroznikow, i wskazal na niego. No wieki i Smuga wybrali zwierzeta dla siebie i ruszyli w droge.

– Masr el-Atika, Abu Serge! [68] – rzucil Smuga.

Osly egipskie, mniejsze od europejskich, byly tez bardziej od nich posluszne. Przyzwyczajone do sluzby czlowiekowi od tysiecy lat [69] , ciche i potulne, uwazano za najwierniejszych chyba przyjaciol czlowieka. Spotkac je mozna bylo wszedzie, na glownych i malych uliczkach Kairu, w wioskach i miasteczkach… Smuga, Nowicki i maly O’Donell, usadowieni w oryginalnych, wygodnych siodlach, posuwali sie naprzod, wymijajac podobnych pasazerow. Przewazali wsrod nich tubylcy, ale nie brakowalo cudzoziemcow wszelkich stanow i narodowosci. Z szerokich ulic europejskiej czesci miasta wkraczali powoli w mrowie kretych i waskich uliczek wschodniej dzielnicy. Jechali wzdluz rozpadajacych sie domow z suszonej na sloncu cegly, mijali nedzne, brudne lepianki sluzace za sklepiki. Posuwali sie naprzod, torujac sobie droge wsrod rozmaitych pojazdow, zaladowanych towarami i ludzmi.

Nagle zwierzeta, jakby zmowione, przyspieszyly. Haslem byl przejmujacy ryk jednego z nich. Wyszczerzyl zeby, niczym w ponurym usmiechu, i wydal z siebie przerazajacy glos. Mozliwe, ze komende albo haslo wzywajace do rywalizacji. Wsrod kretych uliczek rozpoczal sie szalony wyscig, jakis przedziwny slalom posrod powozow, wielbladow, sloni, wozow ciezarowych i ludzi. Za osiolkami biegli poganiacze, nie probujac wcale ich zatrzymac. Kazdy chcial, aby jego zwierze bylo na czele. Od czasu do czasu rzucali polecenia:

– Owa! Owa! Uwazaj! albo: – Warda! Warda! Ostroznie! Jakims cudem, ale takze dzieki nieslychanej zrecznosci poganiaczy, unikneli wplatania nog w kola pojazdow, zderzenia z innymi podroznymi czy zdeptania jakiegos czysciciela butow, handlarza, roznosiciela wody czy tez zbieracza bydlecych odchodow.

Wreszcie na polecenie Smugi poganiacze wstrzymali osly. Dotarli do ruin starego Babilonu. Zatrzymali sie. Z zaduma patrzyli przez chwile na resztki wspanialych budowli, przysypane lawicami zoltawego piasku. Nowicki otarl pot z czola i powiedzial:

– A to ci dopiero jazda!

– Alez zawadiacy z tych poganiaczy! – westchnal Smuga. – Nawet przy moich zdolnosciach jezdzieckich, chyba nie zdolalbym tak umiejetnie kierowac zwierzetami w tym tloku.

– Wujku! – wtracil Patryk. – To ja! To ja poprosilem mojego przewodnika, zeby szybciej jechal.

– No, no – Nowicki tylko jeknal.

Dalej ruszyli juz duzo, duzo wolniej, znowu przez labirynt uliczek, by wreszcie dotrzec do celu.

– Abu Serge! Sw. Sergiusz! – powiedzial najstarszy z przewodnikow. Nedzny budynek, odarty z tynku, w niczym nie przypominal najstarszej swiatyni chrzescijanskiej w Kairze. Podroznikow na tychmiast otoczyly nagie niemal dzieci, kretymi korytarzami przeprowadzily ich na dziedziniec i wprowadzily do wnetrza swiatyni. Niektore, starsze, zawijaly rekawy, pokazujac znak krzyza, wypisany na rece zielona farba. One wprowadzily chlopca i jego opiekunow do wnetrza swiatyni. W przedsionku, w podlodze, wmurowane bylo ogromne naczynie z woda do obmycia rak i nog przed rozpoczeciem nabozenstwa. Tutaj w czasie uroczystosci bylo miejsce kobiet, dalej czesc meska i dla duchowienstwa. Wystroj kosciola byl ubogi, elementy chrzescijanskie mieszaly sie z motywami sztuki arabskiej. Nowicki i Smuga stapali za Patrykiem najpierw po drewnianej, potem glinianej, pokrytej na wschodni sposob wyszarzalymi makatkami i kobiercami, podlodze. Pod nogami chrzescil wszechobecny, pustynny pyl i piach. Przy oltarzu z dwiema swiecami i krzyzem konczylo sie wlasnie nabozenstwo. Wysoko pod sklepienie unosil sie dym kadzidla. Miejsce wokol oltarza bylo wydzielone, przypominajaca ikonostas [70] , drewniana oslona. Pokrywaly ja tabliczki z kosci sloniowej i drewna. Plaskorzezby przypominaly sceny z zycia Chrystusa. Wsrod tych dziwow swiata, jakie widzieli, Maryja, Chrystus, Jozef oraz osiolek wydaly sie Polakom dziwnie swojskie. Obu ogarnelo wzruszenie, a mysli uciekly gdzies hen… daleko.

Kaplan pochylil sie w glebokim uklonie i podal kadzielnice poslugujacemu. W chwili gdy to czynil, sposrod stojacych przed oltarzem mezczyzn wybiegl jeden i wyrwawszy z rak przerazonego ministranta swiety przedmiot, zanim ktokolwiek zdazyl zareagowac, znikl w kretych zaulkach. W kosciele rozlegl sie krzyk. Wszyscy naraz wybiegli na dziedziniec, by po chwili rownie bezradnie wrocic do wnetrza swiatyni. W naglym zamieszaniu Smuga i Nowicki stracili z oczu Patryka. Wszystkich o niego pytali, lecz jedni odpowiadali, ze go nie widzieli, a inni udawali, ze w ogole nie rozumieja po angielsku.

Ubogi zasob slow arabskich znanych Smudze nie wystarczal albo tez nie byl mile przyjmowany przez Koptow. A chlopca nigdzie nie bylo. Dopiero obietnica sutego bakszyszu otworzyla pamiec i usta.

– Widzialem – powiedzial ktorys. – Chlopiec pobiegl tam! – pokazal jeden z zaulkow.

Inni gestykulowali i zaczeli sie sprzeczac:

– Tam! Tam! – pokazywali rozne strony.

Dopiero koptyjski duchowny uspokoil rozgoraczkowanych wiernych i zaczal ich dokladnie wypytywac, a poniewaz dosc dobrze znal angielski, szybko dogadal sie z zaniepokojonymi Polakami.

– Zdaje sie, ze chlopiec pobiegl za zlodziejem – powiedzial w koncu. Dowiedzieli sie jeszcze, ze kadzielnica stanowila skarb tego kosciolka i byla bardzo cenna, ozdobiono ja bowiem brylantami.

[64] Babilon – nazwa pochodzi od zbuntowanych niewolnikow babilonskich, ktorzy opanowali fortece i wymusili na wladcy Egiptu wprowadzenie pewnego rodzaju samorzadu. Pozniej twierdza rzymska, oboz jednego z legionow okupujacych Egipt.


[65] Historia O’Donellow opisana jest w powiesci Tomek w krainie kangurow.


[66] Koptowie – grupa ludnosci chrzescijanskiej w Egipcie. Uwaza sie ich za potomkow starozytnych Egipcjan. Zarowno w czasie pobytu bohaterow tej powiesci, jak i dzisiaj stanowia okolo 1,5 min ludnosci kraju. Po podboju Egiptu czesto przesladowani przez Arabow. W czasie panowania patriarchy Cyryla V (1874-1927) ugruntowal sie poglad, ze religia nalezy do Boga, ojczyzna zas do wszystkich. Najwazniejszym dla Koptow miastem jest w Egipcie Asjut.


[67] Hammar (ar.) – poganiacz osla; himer – osiol.


[68] Kosciol Abu Sarge (Sw. Sergiusza) wzniesiony zostal przez Koptow w IV wieku nad grota, w ktorej miala przebywac Sw. Rodzina. Sw. Sergiusz to meczennik prawdopodobnie z III wieku. Niektorzy utozsamiaja go ze sw. Jerzym, ktory wslawil sie walka z legendarnym smokiem, a potem poniosl meczenska smierc. Wedlug legend obaj (Sw. Sergiusz i Sw. Jerzy) mieli byc oficerami rzymskimi.


[69] Oslami poslugiwano sie w Egipcie juz w latach 2494-2345 p.n.e. Swiadcza o tym m.in. grobowce Sakkary kolo Memfisu, gdzie w jednej z mastab mozna ogladac scene zbierania zboza, a miedzy innymi zwierzetami oslice obladowana ogromnym workiem pszenicy.


[70] Ikonostas – w cerkwi prawoslawnej ozdobiona ikonami sciana z trzema drzwiami (srodkowe nosza nazwe “carskie wrota”), oddzielajaca czesc oltarzowa od nawy dla wiernych.