Eldorado, стр. 46

Janka zakryla twarz rekami. Plakala z poczatku cicho, pokornie, zawstydzona swym bolem, ale nagle nie mogac pohamowac sie dluzej, wybuchnela szalonym placzem, wstrzasajacym calym jej cialem.

W jednej chwili lady Blakeney zapomniala o wszystkim. Ciemne, bezksztaltne widziadlo, kolatajace do bramy jej duszy, cofnelo sie znow wstecz. Przestalo istniec, spalone na wielkim stosie kobiecego wspolczucia. Jaka role gralo to dziecko w tym kataklizmie nieszczescia, ktory wtracil szlachetnego entuzjaste do celi tortury, tego ona, Malgorzata, nie wiedziala; jaka role Armand gral w tej tragedii, tego nie chciala nawet zgnebiac, ale kolo niej cierpialo serce, mlode, niedoswiadczone serce, stykajace sie po raz pierwszy z gorzka rzeczywistoscia zycia, i macierzynskie uczucia Malgorzaty obudzily sie na nowo. Powstala i podnioslszy Janke z kleczek, przytulila ja do siebie. Oparla stroskana glowke o swe ramie i szeptala slowa pociechy:

– Mam wiadomosci dla Armanda, one podniosa go na duchu, jest list od wodza. Przekonasz sie, kochanie, ze gdy Armand przeczyta go, zmieni sie zupelnie. Jak wiesz, moj brat postapil bardzo nieroztropnie. Wodz wydal mu zlecenia, ktorych nie wypelnil. Powinien byl usluchac, a teraz czuje moze, ze jego nieposluszenstwo spowodowalo cale nieszczescie. List od przyjaciela pocieszy go niezawodnie, zobaczysz.

– Czy naprawde tak myslisz, madame? – szepnela Janka, a w oczach jej zablysla nieprzezwyciezona mlodziencza nadzieja.

– Jestem pewna – potwierdzila Malgorzata.

W tej chwili byla zupelnie szczera. Zmora rozwiala sie zupelnie. Byla nawet gotowa, gdyby sie jeszcze raz zjawila, wysmiac nieudolna probe zamienienia jej smutku w prawdziwe pieklo goryczy.

Rozdzial X. Mateczka

Obie kobiety, tak mlode jeszcze, a juz dotkniete ciezkim cierpieniem, przylgnely do siebie zwiazane silnym wezlem sympatii. Trudno sobie bylo wyobrazic wdzieczniejszy obraz: Malgorzata, wysoka i smukla, o glebokich niebieskich oczach i koronie ognistych wlosow, tulila do siebie delikatna, drobna Janke o ciemnych puklach, usmiechajaca sie przez lzy.

Tak zastal je Armand, gdy stanal na progu salonu. Spogladal w milczeniu na te dwie kobiety: na dziewczyne, dla ktorej popelnil ciezka zbrodnie, skazujaca go jak Kaina na wieczna tulaczke i na tamta, swa siostre, ktora jego judaszowska zdrada wtracila w niedole i wdowienstwo. Straszny jek wyrwal sie z jego zbolalej duszy i zwrocil uwage Malgorzaty na obecnosc brata.

Choc przygotowana byla na najgorsze, zlekla sie na widok Armanda. Jego prosta i zgrabna postac przygarbila sie, ubranie mial zmiete, rece woskowate i wychudle, ale najwieksza zmiana zaszla w jego twarzy. Oczy podkrazone i zapadle policzki swiadczyly o bezsennych nocach, a zacisniete usta zapomnialy, co to usmiech.

Percy po tygodniowej mece, zamurowany w ciemnej, nedznej celi, bez posilku i snu, nie wygladal tak nedznie jak Armand, ktory byl wolny.

Na jego widok prysla wszelka niechec Malgorzaty.

– Armandzie! – krzyknela i wyciagnela ku niemu z niewypowiedziana miloscia kochajace dlonie, ktore kierowaly jego pierwszymi dziecinnymi krokami i wycieraly jego chlopiece lzy.

– Mam dla ciebie list, kochanie – rzekla miekko – list od „niego”. Panna Lange pozwolila mi czekac tu na ciebie.

Cicho jak myszka Janka wyslizgnela sie z pokoju. Jej czysta milosc dla Armanda uszlachetniala kazda jej mysl i wrodzona delikatnosc dala jej do zrozumienia, ze brat i siostra pragna byc sami.

Skoro tylko drzwi zamknely sie za Janka Lange, Armand rzucil sie z uniesieniem w ramiona siostry. Znikla terazniejszosc ze swymi smutkami, wyrzutami sumienia i wstydem, tylko przeszlosc pozostala, niezapomniana przeszlosc, gdy „mateczka” wysluchiwala jego dziecinnych zmartwien i chlopiecych wybrykow. Bedac pewnym, ze nic dotad wiedziec nie mogla, odpowiedzial bez zastrzezen na jej usciski.

Ostatni raz te drogie usta wyszepca slowa milosci i pociechy…

Jutro przeklna zdrajce, a drobna reka podniesie sie w slusznym gniewie, aby wskazac, kto byl Judaszem.

– Mateczko – szepnal, tulac sie do niej jak dziecko. – Jak dobrze widziec cie znowu.

– Przynioslam ci list od Percy'ego – powtorzyla – list, ktory kazal mi oddac ci jak najpredzej.

– Widzialas go? – spytal zywo.

Skinela glowa potakujaco, gdyz wzruszenie odjelo jej mowe. Nie opowie mu teraz, gdyz nerwy odmawialy jej posluszenstwa, o tym strasznym wczorajszym dniu. Wyjela z fald sukni paczke, ktora Percy oddal jej dla Armanda.

– Masz tu gruby list do przeczytania, Armandzie – rzekla. – Percy prosil mnie, bym ci powiedziala, ze masz go przeczytac, gdy bedziesz sam.

Podala mu koperte. Twarz Armanda zbladla jak smierc. Papier, ktorego dotknely jego dlonie, palil mu palce jak rozpalone zelazo.

– Wyjde za chwile – rzekla, gdyz od czasu gdy list Percy'ego spoczal w reku brata, odczula znow ten okropny skurcz serca, paralizujacy wszystkie jej mysli. – Pozegnasz ode mnie panne Lange – dodala, probujac sie usmiechnac a po przeczytaniu listu, bedziesz z pewnoscia pragnal pomowic z nia sam na sam.

Wyswobodzila sie z ramion Armanda i zwrocila sie ku drzwiom. On stal nieruchomo, patrzac na nia blednym wzrokiem. Ale gdy reka dotknela klamki, zrozumial, ze odchodzila.

– Mateczko – szepnal mimo woli.

Powrocila do niego i chwycila obie jego rece. Spuscil glowe na piersi.

Patrzyla z gory na niego z wielka miloscia, ale i gleboka powaga, probujac przeniknac tajniki jego duszy.

– Kiedy cie znow zobacze, mateczko? – spytal.

– Przeczytaj najpierw ten list, kochanie – odrzekla – a gdy go przeczytasz i bedziesz czul potrzebe podzielenia ze mna swych mysli, przyjdz wieczorem do mnie na Quai de la Ferraille – mieszkam nad sklepem siodlarza, ale jesli nie mam wiedziec, co ten list zawiera, to nie przychodz, a wtedy… zrozumiem. Dobranoc, Armandzie.

Objela jego schylona glowe ramionami i zlozyla pocalunek na jego wlosach.

Po czym wyszla z pokoju.

Rozdzial XI. List

Armand siedzial w fotelu przy ogniu. W reku trzymal list napisany przez przyjaciela, ktorego zdradzil.

Dwa razy juz go przeczytal i kazde slowo stalo mu zywo w pamieci w najskrytszych zakatkach jego mozgu.

„Armandzie, wiem wszystko. Wiedzialem, zanim Chauvelin przyszedl mi to oznajmic, by rozkoszowac sie meka czlowieka, ktorego zdradzil najdrozszy przyjaciel. Ale tej satysfakcji nie otrzymal, bo bylem na to przygotowany. Nie tylko wiem, Armandzie, ale rozumiem. Ja, ktory nie wiem, czym jest milosc, przyszedlem do przekonania, jak mala rzecza jest honor, lojalnosc lub przyjazn w porownaniu z miloscia. Aby wyratowac Janke, sprzedales mnie H~eronowi i jego poplecznikom.

Jestesmy mezczyznami, Armandzie i slowo przebaczenia wypowiedziane bylo tylko raz w ciagu 2000 lat i to przez usta Boskie. Ale Malgorzata kocha Cie i niebawem Ty jeden pozostaniesz jej na ziemi; dlatego tez ona nigdy dowiedziec sie nie powinna. Ty zas, Armandzie, przechodzisz katusze stokroc gorsze od moich. Przez zakratowane okna mojej celi slyszalem Twoje przyciszone kroki na korytarzu i nie chcialbym za zadne skarby swiata zamienic mojej meki na Twoja. W imie Twej milosci do Malgorzaty zwracam sie do Ciebie, Armandzie. Jestem w bardzo ciezkim polozeniu, ale moze jeszcze nadejsc chwila, w ktorej reka towarzysza moze mi byc pomocna – pomyslalem o Tobie, Armandzie: po czesci dlatego, ze odebrawszy mi zycie, nalezysz teraz do mnie, po czesci zas dlatego, ze plan moj pociaga za soba powazne niebezpieczenstwa dla czlowieka, ktory mi pomoze w jego wykonaniu. Przysiaglem kiedys, ze nigdy nie naraze zycia towarzysza dla wlasnej osoby, ale okolicznosci bardzo sie zmienily. Jestesmy obydwaj w prawdziwym piekle; usilujac wydostac sie z niego, otwieram i Tobie droge do wyzwolenia. Powroc do swego dawnego mieszkania na ulicy de la Croix Blanche. Bede zawsze wiedzial, gdzie Ciebie szukac. Jezeli otrzymasz jeszcze inny list ode mnie, jakakolwiek bedzie jego tresc – uczyn – co Ci w nim rozkazuje i poslij natychmiast kopie Ffoulkesowi i Malgorzacie.