Tajemnica Gadajacej Czaszki, стр. 18

– No i co? – przemowil wyzywajacym tonem do czaszki. – I co teraz powiesz, kiedy juz odnalezlismy trop?

Sokrates usmiechnal sie do niego bez slowa.

Rozdzial 14. Bombowe odkrycie Boba

Z glowa pelna nowych informacji Bob pedalowal z calych sil zaulkami Rocky Beach, zmierzajac okrezna droga na miejsce spotkania w parku. Byl juz troche spozniony. Po kolacji zajal sie przegladaniem starych gazet w garazu. Znalazl to, czego szukal, i teraz staral sie nadrobic stracony czas. Kiedy dotarl do wschodniego wejscia do parku, zobaczyl, ze Pete i Jupiter byli juz na miejscu. Siedzieli na lawce obok mlodego eleganckiego mezczyzny i prowadzili z nim ozywiona rozmowe. Na odglos pisku hamulcow roweru Boba podniesli glowy.

– Przepraszam za spoznienie – powiedzial Bob, ciezko dyszac. – Prowadzilem wazne poszukiwania.

– Ty jestes pewnie Bob Andrews – odezwal sie pogodnie mezczyzna. – A ja jestem George Grant.

Podali sobie rece i mezczyzna otworzyl portfel, pokazujac ozdobna wizytowke wetknieta za plastikowa kieszonke.

– Oto moja legitymacja, Bob, by formalnosciom bylo zadosc.

Wizytowka potwierdzala, ze George Grant jest detektywem zatrudnionym przez Stowarzyszenie Ochrony Bankierow. Bob skinal glowa i pan Grant schowal portfel.

– Jupe… – zaczal Bob, lecz Jupiter go uprzedzil:

– Wlasnie opowiadalismy panu Grantowi o liscie i wskazowce, zeby szukac pieniedzy pod tapeta w starym domu pani Miller.

– Odwaliliscie swietna robote, chlopcy – pochwalil ich pan Grant. – Stowarzyszenie Ochrony Bankierow z przyjemnoscia dopilnuje, abyscie otrzymali nagrode. Jesli pieniadze sa pod tapeta, to nic dziwnego, ze policja nie mogla ich znalezc, przeszukujac dom.

– Niemniej, mamy maly problem. Dom jest z pewnoscia zamieszkany. Musimy zdobyc specjalny nakaz policyjny, zeby tam wejsc i zerwac tapete. Nie jestem pewien…

Bob nie wytrzymal juz dluzej.

– Wlasnie o tym chcialem powiedziec, panie Grant. Jesli dom w ogole jeszcze stoi, to nie ma w nim juz nikogo. I na pewno juz dlugo nie postoi!

Wszyscy przypatrywali mu sie ze zdumieniem. Pospieszyl wiec z wyjasnieniami.

– Kiedy wrocilem do biblioteki po kurtke, uslyszalem, jak pewna kobieta zwierzala sie bibliotekarce, ze musiala sie wyprowadzic z domu przy Maple Street, i mowila o klopotach, jakie miala ze znalezieniem nowego mieszkania. W koncu przeprowadzila sie tu, do Rocky Beach. Zagadnalem o to bibliotekarke, ktora mi powiedziala, ze w zeszlym tygodniu byl w gazecie artykul na ten temat. Sprawdzilem w bibliotece, ktora to byla gazeta, i odnalazlem w domu wlasciwy numer. Wycialem z niego ten tekst i oto on.

Wreczyl Jupiterowi poskladany kawalek gazety. Jupiter rozlozyl go i razem z panem Grantem i Pete'em szybko przeczytali artykul.

POCZATEK WYBURZANIA DOMOW

POD NOWA AUTOSTRADE

Ponad 300 domow, w tym nowe i atrakcyjne, czeka puste, wyludnione, na buldozery i bomby burzace. Niedlugo pozostana juz tylko wspomnieniem w pamieci wlascicieli, ktorzy zmuszeni byli je opuscic, by mozna bylo poprowadzic tamtedy przedluzenie autostrady.

Cala Maple Street zniknie z powierzchni ziemi, a na jej miejscu powstanie szesciopasmowa autostrada odciazajaca coraz bardziej zatloczone samochodami ulice Los Angeles. Oprocz Maple Street, zniszczeniu ulegnie rowniez kilka innych okolicznych domow.

Koniecznosc porzucenia domow byla dla mieszkancow Maple Street przezyciem nowym i bardzo przykrym. Niestety, doznalo go juz wielu innych ludzi, odkad ruszyl program rozbudowy autostrad wokol Los Angeles. Koniecznosc utrzymania stalego przeplywu pojazdow przez nasze – coraz bardziej zatloczone – miasto, spowodowala zniszczenie tysiecy domow, by na ich miejscu mogly powstac autostrady.

Artykul byl dluzszy, ale pan Grant doczytal do tego miejsca i cicho gwizdnal.

– Maple Street! – powiedzial. – To ulica, na ktora przeniesiono dom pani Miller cztery lata temu, czy nie tak, Jupiterze?

– Tak twierdzi zarzadca tego wielkiego bloku.

– A teraz prawie cala Maple Street legnie w gruzach – rzekl pan Grant. – To zmienia postac rzeczy. Dom stoi pusty. Nie mamy czasu do stracenia. Jeszcze Trzy Palce i reszta gotowi nas uprzedzic. A moze juz tam byli i zabrali pieniadze!

– Jak to mozliwe, panie Grant? – zapytal Pete.

– Jezdzili wczoraj za wami przez caly dzien, chlopcy – odparl Grant. – Zobaczyli, jak wchodzicie do obecnego domu pani Miller, i domyslili sie, ze przyszliscie do niej po informacje. Potem na pewno sledzili was az do wielkiego bloku i widzieli, Jupiterze, jak rozmawiasz z jego zarzadca. Bez trudu mogli sie dowiedziec, o czym rozmawialiscie. Potem wydedukowali, ze pieniadze sa w starym domku, i byc moze juz ich tam szukaja!

– Ojej! – krzyknal Bob. – Moze juz jest za pozno!

– W normalnych okolicznosciach wezwalbym policje – powiedzial Grant. – Ale teraz szkoda kazdej chwili. Proponuje jechac jak najszybciej na Maple Street, odnalezc dom i sprobowac uratowac pieniadze. Nie ma czasu na zawiadomienie policji. Pojedziecie ze mna, chlopcy. Wlasciwie jestescie mi niezbedni, poniewaz wiecie, jak wyglada stary dom pani Miller, a ja nie wiem.

– Dobrze, panie Grant – zgodzil sie Jupiter – ale jak sie tam dostaniemy?

– Pojedziemy moim samochodem, ktory stoi za rogiem. Mozecie zostawic tu rowery. Zabierzemy je w drodze powrotnej. OK?

Nie tracac czasu, Pete i Bob zabezpieczyli rowery. Jupiter, ktory wymknal sie ze skladu zlomu przez Czerwona Furtke Pirata, przyszedl tu pieszo. Teraz poszli za panem Grantem do samochodu. Byla to czarna furgonetka. Grant poprowadzil ja do Hollywoodu bocznymi drogami przez wzgorza.

– Jestes pewien, ze pieniadze sa ukryte pod tapeta? – zapytal Jupitera w drodze.

– Prawie pewien. Pani Miller powiedziala nam, ze kiedy Spike Neely u niej mieszkal, pomalowal i wytapetowal niemal caly dom. Byc moze przykleil banknoty do scian i przykryl je tapeta. Kiedy potem znalazl sie w szpitalu, przemycil w liscie adres tego wlasnie domu. Chcial zawiadomic Guliwera, gdzie ukryl pieniadze, i jedyny sposob, jaki przyszedl mu do glowy, to bylo nalepienie jednego znaczka na drugi.

– Papier pod papierem – pan Grant pokiwal glowa. – To by sie zgadzalo. Kiedy znajdziemy pieniadze, potrzebne bedzie jakies urzadzenie z para wodna, aby usunac tapete. Na szczescie w sobote niektore sklepy sa czynne do pozna. Ale przede wszystkim musimy znalezc te pieniadze, i to znalezc je pierwsi!

Jechali z duza predkoscia. Dopiero na terenie zabudowanym pan Grant zwolnil.

– Chcialbym spojrzec na mape miasta. Jest w schowku na rekawiczki – zwrocil sie do Jupitera. Jupe podal mu mape. Pan Grant zatrzymal samochod i przez chwile ja studiowal.

– Dobrze – mruknal. – Pojedziemy prosto az do Houston Avenue. Przetniemy ja i znajdziemy sie na Maple Street. Mowiles o numerze piecset ktoryms?

– Tak, ale zarzadca bloku wspominal, ze szescsetne tez wchodza w rachube.

– Znajdziemy go – mruknal pan Grant. – Dobrze, ze jest jeszcze jasno.

Kiedy jednak dojechali do Houston Avenue, zmierzch zaczal zapadac bardzo szybko. Pan Grant skrecil w lewo i po kilkunastu minutach znalezli sie na Maple Street.

Chociaz nigdzie nie bylo tabliczek z nazwa ulicy, nie mieli watpliwosci, ze trafili dobrze. W pewnym miejscu sterta gruzu niemal blokowala droge. Domy na jednym z rogow juz zburzono. Zostaly po nich jedynie kupki gruzu i smieci czekajace na wywiezienie. Czesc ulicy po lewej stronie juz calkiem oczyszczono. Na wolnym terenie ustawiono kilka buldozerow i dwa ogromne dzwigi, ktorych szczeki poruszane silnikiem dieselowskim z latwoscia miazdzyly drewniane domki. Kolo miejsca, w ktorym sie zatrzymali, by popatrzec na te scenerie, stal samotnie dom, bedacy kiedys restauracja. Dzwigi zdazyly juz wyrwac z niego czesc frontu. Wygladal jak po uderzeniu bomby.