Tajemnica Gadajacej Czaszki, стр. 10

– Kawal? Ty to nazywasz kawalem? Kiedy wstretna stara czaszka wykrzywia sie i mowi “buuu”? Wszystko mi jedno, czy to gadajaca czaszka, czy kon, ktory mowi. Ma zniknac z mojego domu. I to natychmiast! To ostateczna decyzja!

– Oczywiscie, ciociu – zgodzil sie Jupiter. – Pozbede sie jej. I tak mialem to zrobic.

– I lepiej niech tak sie stanie.

Jupiter zamyslony zaniosl czaszke do kolegow. Opowiedzial Pete'owi i Bobowi o historii z ciotka.

– To bardzo dziwne – zakonczyl. – Musze przyznac, ze zupelnie nie wiem, co o tym sadzic. Dlaczego Sokrates mialby powiedziec “buuu!” do ciotki Matyldy?

– Moze ma poczucie humoru – odparl Pete. – No, pakujmy go.

– W swietle tego wydarzenia – stwierdzil Jupiter – moze lepiej zrobimy, zatrzymujac na troche Sokratesa i kufer. Byc moze jeszcze cos powie.

– O, nie! – wykrzyknal Pete, chwytajac Sokratesa. Owinal go w material i zapakowal do kufra. – Ciotka kazala ci sie go pozbyc i wszyscy uchwalilismy to samo. Obiecalismy go tez Maksymilianowi i musimy dotrzymac slowa. Nie mam nastroju na wsluchiwanie sie, czy nie przemowi jakas czaszka. Nie chce rozwiazywac tej zagadki.

Zamknal wieko i przekrecil kluczyk. Wlasnie kiedy Jupiter szukal w myslach jakiegos argumentu, rozleglo sie wolanie Hansa:

– Jupe! Hej, Jupe! Ktos do ciebie.

– Zaloze sie, ze to Maksymilian – powiedzial Bob, kiedy wszyscy ruszyli w strone bramy wejsciowej.

Rzeczywiscie czekal na nich wysoki, chudy mag. Nie zwracal zadnej uwagi na innych klientow i na stosy zlomu.

– No i coz, chlopcze – krzyknal na widok Jupitera – a jednak kufer Guliwera odnalazl sie!

– Tak, prosze pana – odparl Jupiter. – I jesli tak panu na nim zalezy, to moze pan go miec.

– Oczywiscie, ze mi zalezy! Czyz nie mowilem tego wczesniej? Oto pieniadze, sto dolarow.

– Nie wezme od pana stu dolarow. Zaplacilem za niego dolara i pan tez dostanie go za dolara.

– Ho, ho! A coz ty jestes taki hojny, chlopcze, jesli moge zapytac? Czyzbys zabral z kufra cos cennego?

– Nie, prosze pana. Kufer jest w takim stanie, w jakim go dostalem. Jednak wiaze sie z nim jakas tajemnica i ktos bardzo chce go zdobyc. Posiadanie go moze byc niebezpieczne. Nie jestem pewien, czy nie powinnismy pojsc z tym na policje.

– Nonsens, chlopcze! Nie grozi mi zadne niebezpieczenstwo. Na pewno sobie poradze. Zglosilem sie do was pierwszy i teraz zadam sprzedania mi kufra. Masz tu tego dolara.

Wyciagnal swoja dluga reke, strzelil palcami i wyjal dolara zza ucha Jupitera.

– Teraz kufer nalezy do mnie. Moje modlitwy odniosly efekt.

– Bob, czy mozecie z Pete'em przyniesc kufer? – zapytal Jupiter.

– Pewnie, ze mozemy! – powiedzial Pete.

Przed uplywem minuty przyniesli kufer. Mag kazal chlopcom polozyc go na tylnym siedzeniu swojego blekitnego sedana, ktorego zaparkowal przy bramie wjazdowej. Wszyscy byli tak zaprzatnieci tym, co robili, ze nie zauwazyli dwoch mezczyzn przygladajacych sie ukradkiem ich poczynaniom. Maksymilian siadl za kierownica.

– Przysle wam bilety na moje nastepne przedstawienie – powiedzial. – A wiec, do zobaczenia.

Kiedy samochod zniknal im z oczu, Pete westchnal z ulga:

– No i po sprawie Sokratesa, Moge sie zalozyc, ze Maksymilian bedzie probowal odkryc, jak zmusic Sokratesa do mowienia, i wykorzysta go w swoich przedstawieniach. I zycze mu jak najlepiej. Ciesze sie, ze po raz ostatni widzielismy czaszke i ten kufer.

Nie bylby taki zadowolony, gdyby wiedzial, jak bardzo sie mylil.

Rozdzial 8. Urwany trop

Tego dnia nie wydarzylo sie juz nic szczegolnego. Bob wyszedl wczesniej, zeby porozmawiac z ojcem. Pan Andrews pracowal dla wielkiej gazety z Los Angeles. Wieczorami czesto nie bylo go w domu. Tym razem jednak nigdzie sie nie wybieral.

– Wiesz, Bob – odezwal sie ojciec podczas kolacji – widzialem twoje zdjecie w jakims hollywoodzkim pismie. Podawali, ze twoj przyjaciel Jupiter kupil na aukcji stary kufer. Czy znalezliscie w nim cos ciekawego?

– Znalezlismy czaszke, ktora podobno umie mowic – odparl Bob.

– Nazywa sie Sokrates.

– Gadajaca czaszka o imieniu Sokrates! – krzyknela matka Boba.

– Dobry Boze, coz za pomysl! Mam nadzieje, ze nie rozmawiala z toba?

– Nie, mamo, nie rozmawiala ze mna – powiedzial Bob. Przez chwile chcial dodac, ze czaszka przemowila do Jupitera, ale powstrzymal sie. Zwlaszcza ze ojciec rzekl z usmiechem:

– To zapewne jedna z magicznych sztuczek wlasciciela czaszki. Jak on sie nazywal? Aleksander?

– Guliwer – poprawil go Bob. – Guliwer Wielki.

– Byl pewnie dobrym brzuchomowca – powiedzial pan Andrews. – A co Jupiter zrobil z czaszka? Mam nadzieje, ze jej nie zatrzymal.

– Nie, sprzedal ja – powiedzial Bob – innemu magikowi, ktory twierdzi, ze znal Guliwera. Nazywa sie Maksymilian Mistyczny.

– Maksymilian Mistyczny? – ojciec Boba zmarszczyl brwi. – Tuz przed moim wyjsciem mielismy jeszcze krotki przeglad depesz. Czlowiek o tym nazwisku zostal dzis po poludniu ranny w wypadku samochodowym.

Maksymilian ranny w wypadku? Bob zastanawial sie, czy to nie czaszka sciagnela na niego nieszczescie. Ojciec przerwal mu te rozmyslania.

– Co bys powiedzial, gdybysmy sobie pozeglowali w przyszla niedziele? – zapytal. – Moj przyjaciel zaprosil nas na swoja zaglowke. Mozemy sobie plywac caly dzien dookola Cataliny.

– To wspaniale! – krzyknal Bob z entuzjazmem, zapominajac calkiem o wypadku Maksymiliana. Nie pamietal o nim takze, kiedy nastepnego ranka spotkal sie z Pete'em i Jupiterem w skladzie zlomu.

Wszyscy trzej zabrali sie do rozkladania na czesci zepsutej pralki kupionej ostatnio przez Tytusa Jonesa. Skladali je potem wraz z dobrymi czesciami z innej zepsutej pralki i montowali nowy, dobry egzemplarz. Wlasnie konczyli te prace, gdy na dziedziniec wjechal policyjny radiowoz z Rocky Beach. Zdumieni przygladali sie, jak wysiada z niego poteznie zbudowany szef policji – inspektor Reynolds i zmierza w ich strone.

– Czesc, chlopcy – przywital ich z powazna twarza. – Chcialbym zadac wam kilka pytan.

– Pytan, prosze pana? – spytal Jupiter, mrugajac oczami.

– Tak. Na temat kuferka, ktory sprzedaliscie wczoraj czlowiekowi, twierdzacemu, ze nazywa sie Maksymilian Mistyczny. W drodze do domu mial wypadek. Jego samochod zostal niemal calkiem zniszczony, a on sam ciezko ranny. Jest teraz w szpitalu. Poczatkowo wzielismy to za zwykly wypadek drogowy. Kierowca byl nieprzytomny i niczego nie moglismy z niego wydobyc.

Dzis rano jednak, kiedy sie obudzil, powiedzial nam, ze dwaj mezczyzni w samochodzie zepchneli go z drogi. Powiedzial nam tez o kufrze. Wyglada na to, ze zostal on ukradziony przez owych dwoch mezczyzn, poniewaz nie znalezlismy go we wraku samochodu przyholowanym do warsztatu.

– To oznacza, ze ci dwaj specjalnie spowodowali wypadek, zeby zdobyc kufer! – wykrzyknal Jupiter.

– Tez doszlismy do tego wniosku – zgodzil sie inspektor Reynolds. – Maksymilian nie mogl dlugo rozmawiac. Lekarz mu zabronil. Zdazyl tylko powiedziec, ze kupil kufer od ciebie, Jupiterze, i lekarz kazal nam wyjsc. Jestem tu wiec, zeby sie dowiedziec, co takiego bylo w tym kufrze.

– No, coz – zaczal Jupiter, a Pete i Bob przysluchiwali sie w napieciu – byly tam stare ubrania, jakies magiczne przyrzady. Przede wszystkim jednak byla w nim stara czaszka, ktora podobno potrafila kiedys mowic.

– Gadajaca czaszka! – wykrzyknal inspektor Reynolds. – Co za bzdury! Czaszki nie mowia!

– To prawda, prosze pana – zgodzil sie z nim Jupiter. – Lecz ta nalezala kiedys do innego magika, Guliwera Wielkiego i… – Dalej nastapila opowiesc o tym, jak chlopcy kupili na aukcji kuferek, jak dowiedzieli sie o istnieniu Guliwera, ktory trafil do wiezienia, a po wyjsciu z niego zaginal.

Inspektor Reynolds sluchal, marszczac brwi i przygryzajac warge.

– To zaiste bardzo dziwna historia – powiedzial, kiedy Jupiter skonczyl. – A co do tej rozmowy z czaszka w twoim pokoju, to chyba cie troche poniosla wyobraznia. Pewnie ci sie to przysnilo.